Eleonora: Kolejny wieczór w Teatrze Narodowym dla części z nas. Tym razem "Maria Stuart" Friedricha Schillera, oparty na wydarzeniach historycznych dramat od ponad 200 lat budzi emocje w widzach. W nas też. Klasyczny tekst będący zapisem wojny religijnej i krwawej rywalizacji królowej Anglii z królową Szkocji okazuje się być zdumiewająco aktualny. Znakomita gra aktorów, a zwłaszcza odtwórczyń głównych ról, tę aktualność jeszcze podkreśla... Ostatnia scena wbija w fotel...
I tylko ten skrajny minimalizm scenograficzny - pusta scena, kilka dziwnie opakowanych mebli, kostiumy jakby z współczesnego lumpeksu...
Krystyna: Przedstawienie z dnia 08.02. 2024 Marii Stuard Schillera to klasyka lecz w nowoczesnej scenografii i powidziłabym niemal futurystycznych kostiumach i praktycznie bez scenografii, którą stanowił duży stół, fotel udający tron i jedna roślina. W rolach głównych wystąpiły jako królowa Elżbieta Danuta Stenka a królową Marię zagrała Wiktoria Gorodeckaja. Królowa Elżbieta dostojna, wytworna w każdym geście i ruchu i widoczną nutą niepokoju choć skrzętnie uktrywaną, boska w każdym calu. Maria młoda żywiołowa pełna obaw miotająca się po więziennej celi z wiedzą że zostanie zgładzona a jednak próbująca coś jeszcze z tego życia wziąć, pełna obaw i chęci do zrobienia czegoś jeszcze, dorównywała grą swojej przeciwniczce. Kostiumy nie epokowe a możnaby powiedzieć niemal futurystyczne nie przeszkadzały w odbiorze klasyki a powiedziłabym wręcz przeciwnie. Inny sposób przedstawienia klęski mnie zachwycił, a role dwóch królowych zagrane po mistrzowsku.
Zdjęcia ze strony Teatru
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz