wtorek, 16 września 2025

Mazowsze mniej znane

Minisłowniczek: link = adres internetowy - wszystko to co jest tu napisane na czerwono, wystarczy kliknąć :) 



Ostatnia w tym roku wycieczka była bardzo bogata w wrażenia chociaż nie odjechaliśmy daleko od Warszawy.
Po spotkaniu pod Pałacem Kultury Nasz pełny autokar wyruszył do Pruszkowa, równolegle w tym samym kierunku ruszył też busik. Naszym celem był Dulag 121 czyli Muzeum obozu przejściowego w Pruszkowie gdzie ewakuowani byli mieszkańcy Warszawy w czasie Powstania Warszawskiego i bezpośrednio po nim. Właściwie ewakuacja to złe słowo - koszmar tego obozu niewiele odbiegał od koszmaru ginącego Powstania... Samo Muzeum jest niewielkie, gromadzi niewiele pamiątek ale obejrzeliśmy tam wstrząsający film o walce o przetrwanie osób, które się przez to straszne miejsce przewinęły oraz o pełnej poświęcenia pomocy jaką zorganizowali mieszkańcy Pruszkowa dla uwięzionych tam ludzi. Mogliśmy też obejrzeć z zewnątrz zachowane do dziś hale dawnych zakładów kolejowych, w których rozgrywał się ten dramat. Szczególne wrażenie zrobiło na nas wielkie drzewo pamiętające tamten czas, wkomponowane w część pomnikową i otoczone kamiennymi stelami z nazwami dzielnic Warszawy z których kolejno napływali w to straszne miejsce cywilni mieszkańcy i ukryci wśród nich powstańcy...
Dziś jest to tętniący życiem obszar działania wielu firm wykorzystujących stare i nowo-wybudowane hale. Dziękujemy pracownikom Muzeum za bolesną ale bardzo ważną opowieść o niewyobrażalnym cierpieniu, woli przetrwania i bezinteresownej pomocy.


Kolejnym przystankiem na trasie naszej wycieczki było Stawisko czyli dom Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów zamieniony obecnie w muzeum.
Przez ponad pięćdziesiąt lat, od zamieszkania na Stawisku w 1928 do śmierci Iwaszkiewicza w 1980 roku, Stawisko było nie tylko siedliskiem Iwaszkiewiczów, ale także tętniącym życiem ośrodkiem kulturalnym. W okresie przedwojennym bywali tu m.in. Karol Szymanowski, Jan Lechoń, Antoni Słonimski i Czesław Miłosz. Szczególna karta w historii Stawiska to czas wojny i okupacji. Siedziba Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów służyła wtedy jako schronienie wielu uciekinierom z Warszawy. Pomieszkiwali tu m.in. Jerzy Andrzejewski, Krzysztof Kamil Baczyński, Stanisław Dygat, Pola Gojawiczyńska, Witold Lutosławski. Do historii Stawiska przeszły powojenne wizyty królowej Belgii Elżbiety i Artura Rubinsteina. Jest to miejsce, którego najcenniejszą wartością jest autentyczność. Wnętrze zachowało swój pierwotny charakter. Mimo upływu wielu lat od śmierci Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów – sprawia wrażenie, jakby Gospodarze byli tylko chwilowo nieobecni. Z wielką ciekawością oglądaliśmy tak zachowane wnętrza słuchając opowieści przewodnika.
Obecnie misją i podstawowym celem działalności Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów jest zachowanie Stawiska jako autentycznego miejsca, ważnego dla poznawania i rozumienia historii i kultury XX wieku oraz stałe umacnianie pozycji Stawiska jako centrum kultury i edukacji kulturalnej, niezwykle ważnego dla regionu. Odbywają się tu koncerty, wystawy, spotkania literackie...


Trochę żałowaliśmy, że nie było czasu na spacer w starym parku w Stawisku, ale kolejny przystanek wynagrodził nam to z nawiązką bo dotarliśmy do Centrum Folkloru Polskiego w Karolinie.Tu moglibyśmy zostać na dłużej. Znakomici przewodnicy pokazali nam wspaniale opracowane zbiory folklorystyczne z wszystkich regionów Polski, którym towarzyszyły ciekawe, fachowe ale też czasem zabawne opowieści o strojach, instrumentach muzycznych, sprzętach domowych, potrawach, zwyczajach dziś już prawie nieobecnych w codziennym życiu ale jeszcze przechowywanych przez pasjonatów w regionach. Były też informacje o pieśniach i tańcach, bo Karolin to jednocześnie siedziba Państwowego Zespołu Pieśni i Tańca MAZOWSZE. My zwiedzaliśmy pierwotną siedzibę Zespołu, a dziś artyści przygotowują programy swoich wspaniałych koncertów w nowym, nowoczesnym i przystosowanym do ich potrzeb budynku. To była prawdziwa uczta - piękna i pouczająca.


Ciekawe trasy i miejsca mają tę wadę, że czasu na ich dokładne poznanie jest zawsze za mało i często kończy się to opóźnieniami. Tak było i tym razem. Do franciszkańskiego sanktuarium-klasztoru w Niepokalanowie, gdzie mieliśmy umówiony obiad, dotarliśmy mocno spóźnieni. Ale na szczęście przesympatyczne panie zaczekały na nas i spokojnie mogliśmy się pożywić.
Po zregenerowaniu sił zwiedziliśmy trochę teren założonego przez św.Maksymiliana Kolbe klasztoru i zakończyliśmy tę wspaniałą wycieczkę mszą w Bazylice Niepokalanej Wszechpośredniczki Łask.


Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy, wiec wrócilismy do Warszawy - zmęczeni ale bardzo zadowoleni. Szkoda, że na kolejną wycieczkę trzeba czekać do wiosny...





Przypominamy adres mailowy:

senior-swd@egonet.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz